Siedziała na moście
machając beztrosko nogami. Palcami muskała gładką taflę wody. Przyglądała się
jej z niemałym zaciekawieniem. Bursztynowe oczy błyszczały w jasnych
promieniach porannego słońca. Dziewczynka od dłuższej chwili widziała, że
dziwna zakapturzoną postać w ciemno brązowej pelerynie przygląda się jej z
zaciekawieniem. Roześmiane piwne oczy błądziły po powierzchni wody szukając
kolorowych ryb. Obserwatorka nie była pewna co do gatunku tych ryb. Mogły to
być kolorowe karpie, które są dość często spotykane w tych wodach. Choć mogły
to być też bardziej drapieżne ryby takie jak okorny. Dla niej nie było to
szczególnie ważne.
Momentalnie dziewczynka
zerwała się na równe nogi i pobiegła wzdłuż mostu. Wojowniczka wstała
energicznie i powiodła za nią wzrokiem. Jednym zgrabnym skokiem skoczyła na
kamień na środku spokojnego jeziora. Małe trójzęby szczęknęły gdy wyciągała je
z pochew. Skoczyła po raz kolejny, tym razem doskoczyła do mostu i ruszyła za
nieznaną dziewczynką. Wbiegła w gęsty las. Drzewa uniemożliwiały swobodny bieg.
Odbiła się od ziemi i wylądowała na jednej z gałęzi rozłożystej sosny. Skakała
z gałęzi na gałąź. Poruszała się jak tygrysica biegnąca za swoją ofiarą. Chodź
nie widziała dokąd pobiegła jej „ofiara”, to wiedziała gdzie ma biec. Delikatnie
zeskoczyła z dębu lądując na kwiecistej polanie. Dziecko stało niecałe dziesięć
stóp przed nią. Czarne loki unosiły się pod wpływem słabych podmuchów wiatru.
Patrzyła na wojowniczkę po której nie było widać żadnych oznak zmęczenia.
Dziewczynka roześmiała się.
- Anfi garat. – wypowiedziała te dwa słowa które zakapturzona
wojowniczka zrozumiała, i to bardzo dobrze. Starodawny język smoczych
wojowników. Tłumaczenie brzmiało „Żegnaj
wojowniczko”. Po tych słowach dziewczynka zamieniła się w stado różnobarwnych
motyli, które poodlatywały w różne strony. Na ustach obserwatorki zagościł
dawno już niewidziany uśmiech. Schowała
trójzęby do pochew. Spojrzała na przejrzyste niebo. Westchnęła i zniknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz